czwartek, 5 czerwca 2014

"Davoskdoctorowatości"


Oto chłopak, który małymi krokami podbija polską scenę muzyki elektronicznej. Jego styl jest inny, świeży. Nawet strona Popkiller musiała stworzyć nowe słowo by oddać charakter Jego twórczości. Miły, zabawny z dużym dystansem do siebie samego. Przeprowadzanie z nim wywiadu było dla mnie czystą przyjemnością, aż głupio, że chłopak sam się upomniał o to żeby o nim napisać. Nie wiem co więcej powiedzieć! Ten wywiad odpowie wam na kilka pytań, a na resztę odpowie Jego muzyka. 

K: W ostatnim wywiadzie powiedziałeś że wszystko zaczęło się przez ingerencje twojego ziomka, ale czy wcześniej w Twojej głowie był już pomysł aby zająć się tworzeniem muzyki?

DVD: No pewnie. Kilka lat przed tym jak zacząłem robić muzę, nagrywałem rap na „jamnika” z kuzynem. Były to teksty typowo humorystyczne. Dopiero potem nagrywaliśmy u mnie na komputerze do bitów robionych w ejayu. W gimnazjum był spokój od muzy, krótka przerwa od wszystkiego. W liceum zajawa wróciła, zacząłem znów robić hip-hop. W wakacje, za sprawą mojego znajomego na Fruity Loops. Gdyby nie pro-tipy jakie wtedy otrzymałem, dzisiaj pewnie byśmy nie rozmawiali. Precyzując odpowiedź na pytanie : Tak, od małego chciałem tworzyć coś swojego, być kreatywnym.

K: Gdy była już Twojej głowie wyrobiona świadomość muzyczna i obrałeś kierunek producencki,to od razu startowałeś z myślą tworzenia muzyki elektronicznej?

DVD: Początkowo chciałem być producentem stricte hip-hopowym, ale zrozumiałem, że wolę robić elektronikę. Od razu startowałem za to z jedną myślą - być najlepszym. W innym przypadku nie warto nawet zaczynać, chyba, że chcesz się frustrować, że robisz muzę już kilka lat i nadal nikt Cie nie slucha.

K: Masz może jakieś wspomnienie które cie bawi jak sobie o nim przypominasz?

DVD: Tak, moje pierwsze bity. To było serio mega słabe. Wtedy myślałem, że jestem całkiem niezły. Dzisiaj jest na odwrót - trochę ludzi propsuje, a ja wciąż myślę, że kaleczę, hah.

K: Wiadomo nie zawsze dni są dobre, co wtedy myślisz ?Co napędza Cię do tworzenia muzyki?

DVD: Głównym motywatorem jest chęć osiągnięcia czegoś więcej. Nasze życia są krótkie, większość czasu pracujemy albo śpimy. Ja podczas mojego pobytu wśród żywych chce zrobić coś niesamowitego, osiągnąć coś, by zostać zapamiętanym. Na pewno nie chce umrzeć jako zwykły, przeciętny obywatel, który zgnił w biurze. To jest główny motor napędowy. Chęć wykorzystania życia na maksa, podzielenia się z innymi swoją muzą, osiągnięcia czegoś wybitnego. Gdy mam gorsze dni, a mam je często, wtedy myślę, że to naturalne i że trzeba być w tej branży silnym. W muzyce nie ma miejsca dla słabych.

K: Gdy słuchasz projektów stworzonych przez siebie, co o nich myślisz? Jesteś zazwyczaj zadowolony?

DVD: To skomplikowane pytanie. Podczas robienia muzyki na komputerze w odróżnieniu od grania na przykład na gitarze w zespole, samemu miksuje się ścieżki, układa wszystkie instrumenty, wymyśla harmonię. Sprowadza się to do tego, że słyszę daną pętle bębnów i syntezatora jakieś 1000 razy, przez cały proces wymyślania, miksowania i edytowania materiału. To sprawia, że często nie jestem w stanie określić, czy jest to nadal atrakcyjne dla słuchacza. Dlatego tak dużo artystów mówi, że nie słucha swoich płyt. Na pewno myślę, że to co robię jest w dużej mierze oryginalne, nie chce być niczyją kopią, chce stworzyć unikalny styl, nie być do nikogo podobnym. Chce, żeby to mnie i mój styl naśladowano. To wyznacznik bycia dobrym producentem - własna „stylówka”.

K: Rap w Twoim wykonaniu. Czy jest to tylko dodatkowy projekt czy chcesz na poważnie wjechać na scenę z swoimi wokalami?

DVD: Stare czasy, tylko dla znajomych. Dzisiaj nie interesuje mnie polski hip-hop, oprócz kilku wykonawców, którym postanowiłem wysłać swoje podkłady. Na pewno nigdy już nic nie nagram i nie żałuję, że kiedyś coś nagrałem. Zagraliśmy kiedyś z kolegą koncert rapowy i było super, fajne przeżycie. Dzisiaj niestety z rapu w Polsce zrobiła się taka wioska, że szkoda mi czasu i energii na to. Z polskiego polskiej rap sceny podoba mi się to co robi Guzior, kilku znajomych. Chciałem też zrobić numer z Gedzem. Myślę, że coś takiego w końcu powstanie, bo już jeden numer powstał, może wjedzie na SJS mixtape. Oprócz tego Wac Toja ( najlepsze refreny i głos w polskim rapie). O, jeszcze Vic, czy Kobik, to są super spoko ludzie. Vic robi takie fajne rzeczy na poziomie, że głowa mała.

K:Strona Popkiller w jednym z swoich artykułów napisała o Tobie, po wystapieniu w serii „Flip That Shit”. Padły wtedy słowa że potrafisz zrobić wszystko nawet: „…hip-hop z domieszką "davoskdoctorowatości" „. Tu pojawia się moje pytanie, czym jest ta "davoskdoctorowatość" w klimatach hip-hop’owych które tworzysz? Co tak bardzo wyróżnia Twoje kawałki że trzeba było użyć specjalnego słowa, by to w jakikolwiek sposób to określić?

DVD: Może to, że nie są czysto hip-hopowe. Tylko bardziej elektronika, witch-house. Może to, że zacząłem pakować syntezatory na potęgę, takie grube i charczące, jakieś pojebane wokale. Ogólnie tak jak mówiłem wcześniej, to określenie mnie bardzo cieszy, bo świadczy o tym , że moje prace nad stylem nie idą na marne. Bo po co być kopią DJ-a Premiera, po co robić znowu bit w oparciu o klasyczny sampel i bas. Można złamać rytm, dać coś od siebie i zrobić zupełnie nową rzecz, samodzielny kawałek, dać to wokalistce. Bycie beatmakerem, tylko i wyłącznie, to ograniczanie siebie. Dlatego tak dużo producentów startowało w garażu, robiąc kolegom bity, a potem zaczęli tworzyć elektronikę, być dj-ami czy inżynierami audio, bo pragnęli rozwoju. Ja pragnę rozwoju bardziej niż czegokolwiek i inwestuje w siebie pieniądze, czas, wiedzę. To moja droga do osiągnięcia wysokiego poziomu. Chce stawiać poprzeczkę wysoko.

K: Doszukałam się również projektu z artystą który na obecnej scenie polskiego hip-hop’u jest dosyć kontrowersyjny. Wiele osób twierdzi że jego wiek nie jest odpowiedni do tekstów jakie pojawiają się w jego utworach. Inni twierdzą że ma dobry start, wie jak się sprzedać, wbija się w rynek. Dla wielu osób jest jedynie pożywką do kręcenia „beki”, a chodzi mi tu oczywiście o GreenGrenade. Jak to się stało że nawiązaliście współpracę? Dlaczego akurat ten artysta? Jaki miałeś do tego stosunek? Myślisz nad stworzeniem większego projektu? Jak sam postrzegasz go jako artystę na polskiej scenie muzycznej?

DVD: Parę osób zarzuciło mi, że próbuje się wylansować na Green Grenadzie. Jednak z tego co wiem za moim przykładem, jak i za przykładem Żwirka (swoją drogą robi dobre bity, sprawdźcie) poszło też całkiem sporo innych producentów. Nie zrobiłem tego dla promo, bo jak już mówiłem, średnio mnie polskie środowisko rapowe interesuje. Do kolaboracji doszło poprzez facebooka, podesłałem Xavierowi bit, spodobało mu się - nagrał. Fajnie, on kiedyś będzie dobre rzeczy robił. Całego projektu raczej nie chciałbym zrobić, ale jeszcze jeden track na płytę, czemu nie. Ja mam luźne podejście do życia i muzyki, nie wczuwam się, za to skupiam się na swojej pracy i doskonaleniu siebie.

K: Wiemy już że jesteś artystą incognito. Dbasz o to by Twój wizerunek był pożywką dla naszej wyobraźni, ale również grasz wiele koncertów. Jak to wygląda z robieniem zdjęć? Czy nosisz jakąś maskę/ bandamkę która zasłania Ci twarz?

DVD: Jak gram Dj set, to jestem całkowicie odsłonięty, chociaż może coś tam będę zakładał, żeby stworzyć fajny wizerunek sceniczny. Generalnie moja twarz to nie jest jakaś wielka tajemnica. Po prostu nie chcę, żeby ktoś słuchał mnie przez pryzmat tego, że jestem atrakcyjny. Jak wiem, dziewczyny często jarają się jakimś wykonawcą, bo jest przystojny. Ja nie wiem, czy bym się podobał, pewnie tak, ale wolę, żeby ludzie oceniali mój skill, a nie urodę. Zresztą kim ja jestem, żeby wklejać swoją twarz? Dzisiaj panuje kult siebie, ludzie wrzucają miliony selfie na facebook’a. Ja wyznaje kult umiejętności, a moja twarz jest dla mojej dziewczyny.
Jak ktoś chce mnie poznać - zapraszam na imprezę, jestem mega otwarty na znajomości, kocham ludzi, uwielbiam poznawać nowe osoby :) Wystarczy wejść na mój profil i obczaić gdzie gram. Zresztą umawiam się z ludźmi z internetu i jestem zawsze pozytywnie zaskoczony! Kocham was wszystkich!

K: Czy właśnie Twój wizerunek Incognito został stworzony z myślą jakiegoś przyszłościowego projektu? Chodzi o to czy np. masz jakieś plany z tym związane. No wiesz wielka kariera, ostatni album i tu takie „bum” odsłaniasz wizerunek. Żegnasz scenę z klasą!

DVD: Nigdy nie pożegnam sceny, żywy. Dzień pożegnania to będzie dzień mojej śmierci. Nie planuje kariery, po prostu chce nagrywać dobre, najlepsze albumy, jakie potrafię. Robić wszystko najlepiej, jak umiem, jednocześnie wspinając się do góry. Ja to polski Jody Highroller! Wracając jeszcze do wizerunku - podobnie jak Burial, mam wyjebane. On się pokazał, pokazał że żyje i coś tam robi. Po prostu nie interesuje go sława, w negatywnym tego słowa znaczeniu.

K: Czy możesz już powiedzieć coś więcej o projekcie „Internet Ghetto”?

Robi się! Mój manager Marcin z So.Far.Unknown Records załatwia wszystko. Płyta wyjdzie w invsbl, mastering damy profesjonaliście. Mocno wierze, że się uda!. Co do konkretów - będzie 10 kawałków, będzie w klimacie, nie będzie hip-hopowo, będą wokale chop'n'screw, nie będzie raczej tanecznie. Oczywiście płyta wyjdzie w formie fizycznej.

K: Ostatnie pytania oczywiście związane z marzeniem. Możesz wybrać dowolny festival na którym będziesz miał okazję zagrać, bądź miejsce! Gdzie by to było? Gdzie chciałbyś się pojawić ze swoją muzyką?

DVD: Małe marzenie -Opener, średnie marzenie -Boiler room, duże marzenie -Glastonbury. Obecnie - chciałbym zagrać na jakiejś dużej domówce, na bibie na basenie i w Rosji, Niemczech, Francji. W Rosji, bo tam czują klimat witch-housu. W Niemczech, bo fajnie i chciałbym zobaczyć Niemcy. We Francji - bo prestiżowo. Zresztą, co ja pierdolę. Wszystko jest w zasięgu!