środa, 24 grudnia 2014

"Tu będzie street art"

   Kilka tygodni temu wracając z uczelni dostałam wiadomość, a w niej informację  o możliwości przeprowadzenia wywiadu z Forinem. Początkowo uznałam że to żart! Wywiad tej rangi wydawał się niemożliwy, ponieważ ciężko jest nam namówić nawet mało znanego artystę, do pojawienia się na naszej stronie. To stanowczo najlepszy wywiad, jaki udało nam się do tej pory przeprowadzić. Dodatkowym walorem jest samo podejście artysty. Zostaliśmy potraktowani profesjonalnie, pomimo że jesteśmy dopiero „raczkującą” stroną. Pozostaje mi jedynie podziękować Forinowi, a was zaprosić do lektury.  


K: Miałeś okazję pojawić się w programie „Serio?” prowadzonym  przez Sokoła i Żulczyka. W momencie rozmowy o naturalnym przejściu z graffiti do projektowania komputerowego padły słowa ”Gdyby były dwie osoby, które miałyby te same kwalifikacje, posiadały by bardzo podobne portfolio, to wybrałbym osobę która miała styczność z graffiti”. Jakie umiejętności kreuje w człowieku czas poświęcony na tworzenie w przestrzeni publicznej?  

F: Graffiti rządzi się swoimi zasadami, posiada język znany tylko osobom, które się nim interesują. Na ten język poza nazewnictwem składa się także stylistyka, wrażliwość na formę, która często bywa abstrakcyjna. W graffiti ważny jest też kolor, walor, faktura. Osoby malujące nie mają problemu z tworzeniem projektów manualnie, umieją myśleć abstrakcyjnie, nie boją się rzeczy w stali, wielkoformatowych. Są to rzeczy bardzo przydatne podczas projektowania.

Innymi zaletami osób związanych z ruchem graffiti są rzeczy wynikające z relacji międzyludzkich jakie tworzą się pomiędzy tworzącymi np. nielegalne graffiti. To pewien zestaw cech danego typu człowieka, często jest to sumienność, lojalność, kreatywność, wyostrzony instynkt łowcy, umiejętność myślenia na przód, tworzenia pod presją czasu, czy chęć ciągłego samorozwoju, wyznaczania sobie nowych celów i zdobywania ich.


K: Wielkie miasta, które niegdyś zdobiły szare ściany budynków , dziś powstają na nich kolorowe murale.  Miasta przybierają formę ogromnej galerii sztuki, która tworzy się w przestrzeni,  na co dzień nam obojętnej. Kiedy nastało to „pospolite ruszenie” jakim jest wykorzystywanie  sztuki ulicznej i zaprzestanie nazywania jej wandalizmem?  

F: Wandalizm jako akt jest czynnikiem twórczym. Od chęci zmiany zastanego porządku rozpoczęła się cała historia graffiti, czy street artu. To dzięki działaniom nielegalnym, nachalności wchodzenia ich w ułożoną przestrzeń miejską, ludzie zaczęli oswajać się z tego typu działaniami. To początek tego co obserwujemy dzisiaj, aprobaty społeczeństwa wielkowymiarowych dzieł, instytucjonalizacja zjawiska, stworzenia się całego biznesu jako towarzyszy temu ruchowi.

Bliskość wielkich prac często znanych artystów zaczęła wpływać na koniunkturę nowych inwestycji deweloperskich w danym rejonie, czy choćby stała się sposobem na kreowanie wizerunku danej okolicy. Zaczęło być to opłacalne zarówno dla władz miast, które zazwyczaj są organizatorami festiwali, jak i dla samych artystów. Artyści Ci poza działalnością festiwalową przeważnie tworzą prace z których sprzedaży żyją. Z każdym nowym muralem wzrasta ich rozpoznawalność w świecie sztuki, co przekłada się bezpośrednio na popularność i wzrost zapotrzebowania na ich projekty. Dany mural staje się niczym innym jak wielkoformatowym billboardem reklamujących twórczość.

Mam wrażenie, że rzadkością jest zapraszanie do współpracy artystów, którzy tworzą sztukę trudniejszą, która zmusza przechodnia do refleksji, która porusza i pokazuje palcem problemy. To samo tyczy się artystów, którzy uprawiają sztukę abstrakcyjną. Osobowości przy pracach których podczas oglądania, poza oczyma musi pracować także wyobraźnia. Takim zawsze jawił mi się street art, który został zastąpiony mural artem. Prostym, zrozumiały dla każdego.
Oczywiście nie znaczy to, że sztuka ta ma być w moim mniemaniu tylko kierowana do nielicznych, chodzi mi bardziej o zachowanie rozsądku i równowagi. Sztuka nie może tylko spełniać roli ozdobnej.  

Rozumiem, że jest to mniej komfortowa sytuacja dla samych władz miasta, taka sztuka zazwyczaj jest pokazywana, wręcz zamykana w ścianach galerii tutaj wystawiana jest konfrontacje z całym społeczeństwem.

K: Warsztaty graficzne z Forin’em, czy uważasz że osoby takie jak Ty, które mają pewną już pozycję na rynku, winne są następnym pokoleniom zdolnych grafików dawać szansę rozwoju? Czy jesteś zadowolony z efektu finalnego-wyglądu limitowanej okładki Parias?

F: Myślę, że jest to sprawa indywidualna. Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś kiedyś tę wiedzę sam mi przekazał, zaszczepił we mnie chęć samorozwoju w danej dziedzinie to czuję się w obowiązku spróbować ją przekazać innym.

Praca z ludźmi zawsze mnie fascynowała, pomimo tego, że nigdy nie byłem ekstrawertykiem. Możliwość wspólnej kreacji, wzajemnej inspiracji wpływa pozytywnie na twórczość każdej z osób biorących udział w tego typu wyzwaniach. Warsztaty nieoczekiwanie zbudowały relacje międzyludzkie trzymane do dzisiaj. Bardzo to cenię.

Efekt finalny, wygląd zaskoczył zarówno organizatorów, wydawcę jak i samych kursantów. Stworzyliśmy pierwszą na świecie okładkę, przy której jednocześnie pracowało tylu artystów. Każda grafika, nawet wersja płyty jest unikalna ze względu na to, że zrobiona jest manualnie. W środku poza płytą winylową znajduje się wspomniane 12 sygnowanych podpisami grafik, gazetka z opisami biograficznymi artystów. Każde ręcznie robione pudełko jest numerowane. Biały kruk polskiej fonografii. Do dzisiaj jest to dla mnie jedna z ulubionych okładek przy których mogłem pracować i projekt, który zapamiętam do końca życia.

Więcej o projekcie na stronie www poświęconej całej akcji:

K:  Współtworzyłeś wiele wydawnictw na polskiej scenie muzycznej. Jedną z ciekawszych prac jest okładka Parias w której wykorzystałeś wiele ciekawych rozwiązań. Jak wyglądała praca nad okładką? Chcesz częściej tworzyć tego typu projekty, stawiając na fakturę, a nie klasyczną grafikę?

F: Projekt ten jest połączeniem czystości projektowej z naturalnymi wręcz sprawiającymi wrażenie ręcznie robionych części okładki. Do wykonania opakowania wykorzystaliśmy papier z odzysku. Jest on specjalnie nieuszlachetniany żadnymi środkami chemicznymi po to, aby przy każdym dotknięciu opakowania nabierało ono ciemniejszego koloru poprzez zostawianie palcami śladów. Tak jak okładki starych zeszytów/brulionów. Przy produkcji okładki nie użyto prawie w ogóle farby drukarskiej (tylko tracklista w środku opakowania drukowana jest białą farbą). Cała grafika została uzyskana za pomocą różnego typu tłoczeń.

Okładka płyty jest moją częścią protestu jaki zawarty jest na warstwie muzycznej płyty. Protestem przeciwko nachalnym krzyczącym pstrokatym okładkom – ma być kontrą dla nich, przeciwko wszechobecnej reklamie i marketingowi, które spychają muzykę na dalszy plan. Wręcz jakby mówiącym nam, że bez nich nie uda się czegoś zrobić, czy odnieść sukcesu sprzedażowego. Swoistym powrotem do korzeni, gdzie muzyka jest najważniejsza. Gdzie jedynie zawartość tekstowa i muzyczna płyty stanowi o tym, czy płyta jest dobra.

Media jakie używam podczas projektowania dobierane są do wymyślonej kreacji. Nie mam ulubionej techniki. Staram się nie ograniczać w stylistyce, czy ulegać trendom. Moim zdaniem finalnie mogą szkodzić samemu projektowi jak i projektantowi.

K: Skąd wziął się pomysł na stworzenie graffiti z okazji nowej płyty Wu Tang’u „A Better Tomorrow”? Od samego początku współpracowaliście z grupą, czy przypadek sprawił, że projekt został zauważony?

F: Projekt ten jest wynikiem pracy wielu osób, które krok po kroku sumiennie wypracowywały kontakt z amerykańską wytwórnią, wydawcą Wu-Tang Clan. Osobiście chciałem, aby akcja ta pokazała innym to, że jeśli potrafisz o czymś marzyć to potrafisz także tego dokonać. Tak interpretuję tytuł "A BETTER TOMORROW". Mam nadzieję, że ten film, czy sama praca zmotywuje innych do działania.

K:  „Most63” niebanalny koncept, zestawienie poglądów młodych ludzi z starszym pokoleniem. 63 krótkie filmy, które pokazują różnice międzypokoleniowe w rozumieniu wartości. Skąd wziął się pomysł na cały projekt, jak i jego przedstawienie?

F: Projekt ten zrodził w mojej głowie ponad rok temu. Jest wynikiem doświadczeń kilku innych projektów, które realizowałem wcześniej, przede wszystkim Projektu Wolność. Samemu nie miałem możliwości go zrealizować, ze względu na siły przerobowe, jak i przez budżet jaki potrzebny był do realizacji składowych. To za duży projekt jak na jedną osobę. Rękę podał mi mój kolega Piotrek Jasiński. Udoskonaliliśmy koncepcje, podzieliliśmy obowiązki. Udało zdobyć się częściowe finansowanie, wsparła nas finansowo prywatna firma. Projekt ruszył.

Nie ukrywam było wiele ciężkich chwil przepełnionych zwątpieniem, brakiem motywacji jednak przezwyciężyliśmy wszystko i udało się go zrealizować.

Opowiada on o dwóch pokoleniach ludzi, którzy zamieszkują Warszawę. O ludziach, którzy ukochali to miasto każdy na swój sposób. Chciałem, aby ten projekt stał się pomostem nie tylko pomiędzy tamtym minionym a teraźniejszym czasem, ale także właśnie pomiędzy tymi pokoleniami.

Jako twórcy zdawaliśmy sobie także sprawę z tego, że to może ostatnia chwila, by porozmawiać z uczestnikami czy też naocznymi świadkami Powstania na tematy, na które do tej pory Ci ludzie nie mieli okazji się wypowiadać i jak sami przyznali pierwszy raz ich ktoś o to zapytał.

 
 
                            Graffiti z okazji nowej płyty Wu Tang’u „A Better Tomorrow”

czwartek, 18 grudnia 2014

Reggae na majku

   Dziś artysta reprezentujący polską scenę muzyki reggae. Osobiście kojarzę ledwie kilka utworów z tego gatunku. MadMajk jednak wychodzi poza ramy klasyki, zahaczając o klimaty hip-hopowe. Ta opcja zdecydowanie trafia w mój gust, poszerzając tym samym moją playlistę o nowe utwory.

K: Masz już sporo osiągnięć, miałeś szanse pracować z największymi osobistościami na polskiej scenie muzycznej. Jaki jest Twój przepis na sukces?

MM: Dziękuję. Mam nadzieje, że będzie mi dane zrobić jeszcze więcej. Mając na myśli polską scenę muzyczną, masz na myśli pewnie polską scenę reggae. Owszem, miałem okazję i szczęście współpracować z dużą ilością znakomitych ludzi z naszego rodzimego reggae jak i z reszty świata za co jestem wdzięczny. Te wszystkie kooperacje to najlepsza szkoła.

Jeśli chodzi o receptę na sukces w mojej opinii, to na pewno jest kilka zmiennych, których jest on wynikiem. Talent to raz, dwa to przede wszystkim ciężka praca. Robić jak najwięcej i jak najczęściej, myśleć o tym, uczyć się i robić wszystko co może poprawić Twoje umiejętności. Kolejna rzecz to być w określonych miejscach o określonym czasie. Poznawać ludzi, być tam gdzie „się dzieje”. Starać się przebywać wśród ludzi którzy robią dobrze to w czym chcesz być dobrym. Jeśli chodzi o muzykę to na pewno w dzisiejszych czasach jak chcesz zaistnieć to musisz być wszędzie- Instagram, Facebook, Soundcloud, Youtube itp. Zadbać o promocję i dobrą jakość tego co od Ciebie wychodzi. Być oryginalnym od muzyki po video i grafikę. No i trzeba mieć trochę szczęścia.

K: Do jakiego odbiorcy jest skierowana Twoja muzyka? Co chciałbyś osiągnąć przekazem swoich tekstów?
                                                                                

MM: Robię tak różne rzeczy, że nie mam preferencji jeśli chodzi o słuchacza. W ciągu ostatnich 2 tygodni wypuściłem hip-hopowy, samplowany instrumental „Somebody bigger” i trailer bardzo słodkiej miłosnej piosenki reggae „Missing you”, wyprodukowany przez K-JAH. Na przestrzeni ostatnich 14 lat nagrywałem Jazzowe rzeczy, reggae, hip-hop, dancehall więc przekrój słuchacza jest duży. Słuchają mnie starsi i młodsi. Ludzie z różnych środowisk. Co chciałbym osiągnąć moimi tekstami? Chciałbym dawać ludziom do myślenia, innym razem dawać nadzieję, czy po prostu coś skomentować, wyrazić siebie. Świata nie zmienię, ale na pewno umilę komuś kilka chwil. 

K: Jak to się stało, że coraz częściej artyści reggae wychodzą poza ramy tej muzyki, zahaczając np. o klimaty hip-hop’owe?

MM: Trudno o jakąś ogólną konkluzję. Jedni chcą się rozwijać inni zarabiać lepiej. Na pewno hip-hop jest bardziej dochodowy i popularny niż reggae. Ci którzy robią muzę profesjonalnie i z tego żyją dobrze to wiedzą, dlatego powstają takie kawałki. Kolejną  sprawą jest to, że środowiska się przecierają. Jeżdżąc na koncerty, grając po Polsce  czy świecie poznajesz różnych ludzi na festiwalach czy innych imprezach i po prostu zawiązują się fajne koneksje. Jest jeszcze opcja taka, że wielu raperów nie umie śpiewać, a chcą mieć melodyjne, wpadające w ucho refreny wiec szukają np. wśród „reggaemanów”. No i hip-hop z reggae się pięknie miksuje. Pewnie jeszcze by się coś znalazło. 



K: W życiu prawie każdego artysty działającego w zespole nastaje moment, kiedy postanawia on rozwinąć swoją solową karierę. Jak było z Tobą? Był to jakiś wyszczególniony moment? Impuls czy naturalna chęć pójścia o krok dalej?


MM: Zawsze marzyłem o zrobieniu płyty „solo”. Wcześniej nagrałem dwie między stylowo-jazzowe płyty z Bauagan’em. Grając równolegle z moim bratem Malikiem jako SingleDread pisałem swoje kawałki reggae, ale zawsze jakoś nie było energii żeby to zebrać razem i wydać. Nastąpił moment przełomowy w moim życiu. Postanowiłem, że wyjadę z kraju na jakiś czas i tak zrobiłem, zostawiłem wszystko. Wyjechałem na Ibizę. Pracowałem w Global Reggae Bar. Pół roku na plaży. Ciągle reggae, słońce, klapki na nogach. Jak wróciłem stwierdziłem że trzeba tą reggae płytę nagrać i tak powstał „Wartości system”.

K: Do którego z projektów masz największy sentyment?

MM: Ciężko powiedzieć. Kocham grać reggae jako SingleDread Sound. Mikrofon w ręku i rodzony brat (Malik) za DJ’ką. To był mój impuls żeby cokolwiek robić z głosem i tak zostanie do końca, siła braci. Czasem dołącza do nas Czapla (drugi selektor). Rodzina - do tego zawsze jest sentyment. Z kolei granie z Bauagan’em to totalne odrealnienie i inna bajka. Jazzowe połamane bity, dziwne harmonie i schematy - niesamowite światy. Niestety z racji moich podróży zawiesiliśmy działalność. Mam nadzieję, że jeszcze będzie nam dane pograć razem, tęsknie za tym. Na pewno coś jeszcze zmajstrujemy. Mam kontakt z Norbullem, moim zdaniem jednym z najlepszych kontrabasistów jakich słyszałem w Polsce i od czasu do czasu rozmawiamy o zrobieniu czegoś nowego. Iskra się tli więc na pewno coś powstanie. Mam nadzieję, że szybko!

K: W dobie Internetu mamy coraz więcej młodych ludzi chcących zrobić karierę muzyczną. Internet jest ekspresową opcją pokazania się światu. Ty zaczynałeś w czasach kiedy komputery nie były aż tak popularne. Jakie były Twoje sposoby na promocję swojej muzyki?

MM: Jak ja zaczynałem to nikt z nas nie myślał o promocji muzyki- rok 2000-2001. Po prostu robiliśmy muzykę i to się liczyło. Napisać nowy tekst, pójść na imprezę i czekać, aż PabloPavo da mi mikrofon, żebym mógł ponawijać tym swoim piskliwym głosikiem do ludzi. Byliśmy promocją samą w sobie. Czasem się coś wrzuciło na forum Reggaenet i tyle. Inna kwestia jest taka, że nie było wtedy dużo soundsystemów w kraju, wiec mieliśmy trochę ułatwione zadanie. Dziś jest inaczej, ale czy źle? Nie sądzę. Świat się rozwija więc trzeba się rozwijać razem z nim, płynąć z nurtem, a nie narzekać że fajnie było w 90tych. Tu i teraz się liczy.

    

czwartek, 11 grudnia 2014

Pjusa batalie o CD's

     Tego artysty chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Na scenie muzycznej działa już od kilkunastu lat. Przedstawiciel Alkopoligami który zaczynał swoją karierę w trio 2cztery7, razem ze Stasiakiem i Tym Typem Mesem. Artysta niewątpliwie warty tego by zainteresować się jego muzykom i tym co robi poza nią. Jak każdy i on kiedyś miał swoje początki. Drogą retrospekcji, przywołując swoje najwcześniejsze artystyczne wspomnienia, zarzucił krótką opowieścią o kolekcji swoich płyt.

„Dawno, dawno temu kiedy miałem  tylko zajawkę to… lubiłem kupować płyty. Nie mam jakiejś potężnej kolekcji- znam większe, bogatsze i pełne białych kruków. Udało mi się natomiast zgromadzić kilka rarytasów, na które niejeden znawca (zwłaszcza rapu z zachodniego i południowego wybrzeża) cmoknąłby z zachwytu.





Obecnie słucham mało (z wiadomego powodu). Rzadko też sprawdzam nowości, a co za tym idzie, niewiele pojawiło się u mnie owych oryginalnych płyt. Najczęściej są to wydawnictwa kolegów (ostatnio kupiłem nową płytę Włodka i dostałem albumy Karwel’a i Kafar’a). Doskonale pamiętam jak kiedyś kawałki z kaset, Vivy, puszczane z netu czy w samochodach  wpadały mi w ucho, zawsze musiałem je mieć na oryginalnym CD – jakoś nie jestem fanem vinyli. Gdzie kupowałem? W ukochanym Hey Dża na tyłach Kina Relax (pozdro Mesjasz), na serwisach aukcyjnych, czy przy okazji podróży. Szczególnie batalie internetowe zapadły mi w pamięć – licytacje. Wstawanie w nocy, by przejąć wymarzoną płytę, bo wiadomo nie byłem jedyny w kolejce po nie. Kiedyś nawet znajomy po zakończonej aukcji napisał mi 

sms-a: „Kurwa! Nie wygrałem tej płyty Boot Camp Click, ale po nicku domyślam się, że to Twoja sprawka. Przynajmniej trafiła w dobre ręce.”Mam nadzieję, że jeszcze parę ciekawostek uda mi się zdobyć…”



piątek, 5 grudnia 2014

Małymi krokami do celu


      
Śmiało mogę powiedzieć, że ten wywiad ma swoją długą historię. Jest to tak naprawdę efekt paru miesięcy marudzenia. Przy pierwszym podejściu nic mnie nie oczarowało, brak chemii? Szkoda, bo pokładałam w tym chłopaku nadzieję. Kolejna próba to  wielkie zaskoczenie, które podsumuję stwierdzeniem, że w  życiu trzeba być upartym, a On właśnie taki jest!

K: Jesteś przedstawicielem świeżego nurtu w muzyce. Mroczny charakter,  fascynacja orientem i ciężka podstawa beat’u w całość daje spójny , niekonwencjonalny efekt. Co przeważyło na Twojej decyzji aby kreować tak specyficzny klimat?

T: Największy wpływ na moją muzykę mają książki, wyobraźnia i Anime. Myślę że ta ostatnia rzecz ma największy wpływ na mnie i na to co tworzę. Oglądam dużo tego typu rzeczy, praktycznie całe dnie.  Myślę że kreuje tak specyficzny klimat, ponieważ klasyczny Hip – Hop najprościej mówiąc -mnie nudzi. Ciągle pojawiają się te same patenty, brakuje oryginalności, mainstream nie robi nic nowego. Każda płyta jest o tym samym, użalanie się nad swoim życiem to typowy temat. Hip -Hop powinien dawać ludziom swobodę, rozrywkę, a nie ich dołować. Zawsze chciałem być gościem który robi coś unikalnego, myślę że w jakimś stopniu mi się to udaje. Od początku mojej przygody z muzyką stawiałem na kreatywność i tak pozostało aż do dziś. Muzyka to tylko zabawa, wątpię aby ktoś zaczął mi za to płacić ponieważ polscy słuchacze są nastawieni na klasyczny gatunek i są trochę jakby to powiedzieć… ograniczeni. Nie przyjmują do siebie czegoś nowego, świeżego, ale mam nadzieję  że czas to zmieni.

K:  Zdecydowałeś się na pójście o krok dalej, stworzyłeś wytwórnie która gromadzi artystów tworzących unikalną muzykę. Jakie plany na przyszłość wiążesz z tym projektem?

T: Nie nazywam tego wytwórnią ani label’em. Jesteśmy grupą gości robiących muzykę w podobnym klimacie, nawet nie znamy się na żywo. Jako grupa chcemy być oryginalni i kreatywni. W planach mamy kilka projektów, ale póki co wspieramy się nawzajem i w jakiś sposób próbujemy promować siebie i swoje tracki. Myślę że kiedy uda nam się uzbierać trochę fanów, zaczniemy wytłaczać swoje projekty i jeździć na różne suporty. Na ten moment działamy i pracujemy ciężko na wyświetlenia, a później się zobaczy. Wszystko przyjdzie z czasem (tak myślę). Nie robimy nic pod publikę, po prostu bawimy się nią bawimy i szukamy nowych rozwiązań.

K: Polski rynek muzyczny na którym wciąż króluje klasyka, czy tak alternatywna wersja muzyki hip-hop’owej ma szanse zostać zaakceptowana i trafić do szerszego grona słuchaczy?

T: Muzyka Hip-Hop’owa z każdym rokiem się zmienia, co rok wypływa jakiś nowy „świeży” gracz. Myślę że jeśli będę robił swoje i konsekwentnie podążał tą ścieżką którą obrałem, to jest duża szansa, aby trafić do szerszego grona słuchaczy. Mam plan na siebie, a to jest najważniejsze! Młode pokolenie jest teraz bardziej nastawione na nowe brzmienia, nie chcą już słuchać klasycznych „pętli”. Dzieję się to dlatego, że większość z nich słucha muzyki z USA czy z Europy. Z każdym dniem jest coraz więcej słuchaczy i są oni bardziej „kumaci”. Poszukują oni nowych brzmień, co bardzo mi się podoba bo zwiększa to prawdopodobieństwo,  że prędzej czy później natkną się na moją muzykę. Chociaż czasami mam wątpliwości czy chcę trafić do szerszego grona odbiorców. Gdy patrzę na fanpage innych artystów to chcę mi się płakać, że mają takich, a nie innych „fanów”. Muzyka w Polsce zmienia się na lepsze, przeszkadza mi jedynie to, że starsi gracze nie dopuszczają młodych do „koryta”. Nie akceptują nas, co dla mnie jest chore i niesłuszne. 



K:  Rozwijasz się prężnie jako artysta oraz producent. Dobry muzyk musi wyróżniać się z tłumu. Kreujesz muzykę w czasach kiedy codziennie w Internecie pojawia się nowa konkurencja. Jak w tym całym zgiełku być oryginalnym?

T: Moim zdaniem aby być oryginalnym, trzeba być szczerym wobec siebie. Ciężka praca również przyczynia się do tego aby być oryginalnym, nic samo nie spada z nieba. Nie można bać się stosowania nowych metod, patentów. Wielu artystów w dzisiejszych czasach boi się pewnych rozwiązań ponieważ boją się, że publice może się to nie spodobać. Moim zdaniem jest to błędne myślenie ponieważ aby być oryginalnym trzeba szukać nowych kombinacji w muzyce. Robienie czegoś pod publikę trochę mnie śmieszy, rób to co uważasz za słuszne, a nie to co inni chcą abyś robił. Myślę również, że aby być nowatorskim, nie trzeba się aż tak „spinać”. Wyrobienie swojego stylu trochę trwa, nie jest to element który przychodzi sam od początku przygody z muzyką. Niektórzy artyści są zbyt samokrytyczni wobec siebie, czują w jakimś stopniu „presje” wmawiają sobie że muszą wypuszczać kawałek raz na 2 tygodnie, a później są zasmuceni że odbiór był taki, a nie inny. Daj sobie trochę czasu,  wrzuć na luz!

K:  Wielu artystów czerpie inspiracje z swojego otoczenia. Często już po stworzonych utworach mamy obraz środowiska w jakim powstały. Jak na Ciebie wpływa otoczenie i czy odbija się to na Twojej muzyce?

T: Jasne, moje życie wpływa na moja twórczość! Lubię pisać teksty o tym co widzę, o tym co mnie denerwuje. Gdyby nie działo się nic szczególnego w moim życiu, to pewnie przestałbym nagrywać. Jeżeli ktoś chce mnie poznać jako osobę, to wystarczy wsłuchać się w moje teksty.  Muzyka innych artystów również wpływa na moja codzienność. Daje mi to w jakimś stopniu inspiracje do dalszej pracy np. jeśli ktoś stosuje nowy patent to siedzę i myślę „dlaczego ja na to nie wpadłem?”. Dużym czynnikiem który również na mnie działa, są przyjaciele. Zawsze kiedy mam „artystycznego doła” mówią abym się nie poddawał i motywują mnie do dalszego działania. Dostałem od nich większe wsparcie niż od innych osób pomimo tego, że są innej narodowości i nic nie rozumieją (śmiech).

          

sobota, 1 listopada 2014

"Chciałem być jak Rodney Mullen"

     Gospel to postać, której chyba nie muszę nikomu przybliżać. Każdy zna niemal kultowy utwór „Hyc o podłogę”. Ekscentryk, kompletnie oderwany od rzeczywistości. Albo się go lubi, albo twierdzi że to „pojeb”. Sama osobiście kilka lat temu byłam wielką zwolenniczką mixtape’u „Piski, zyski i wytryski”. Według mnie, wydawnictwo to posiada jedną z lepszych okładek wśród płyt rapowych ostatnich lat. A potem były Młode Wilki i kolejny mixtape, który już niespecjalnie zapisał się w mojej pamięci. Tego artystę cechuje duży dystans do samego siebie. Często możemy spotkać się z następującym opisem jego osoby: „Gospel to znany hodowca trzody chlewnej, psychopatyczny wariat wykorzystujący dorosłe maciory seksualnie.”. Pomimo statusu wysoko postawionej ryby w polskim przemyśle muzycznym, znalazł czas i odpowiedział na proste pytanie, jak to było kiedy miał tylko zajawkę. 

   

      Kiedy miałem tylko zajawkę… To codziennie rano zabierałem ze sobą deseczkę, zrywałem się ze szkoły i tłukłem sztuczki po 8 godzin dziennie, no chyba że to był weekend, to wtedy jeździłem po 12 godzin. Niebo było wtedy bardziej niebieskie, trawa zielona, a wódka sponiewierała jak nigdy przedtem. Miałem zajebistych ziomeczków. Lata mijały, a oni zaczęli się wykruszać, zaczynali nowe rozdziały w swoich żywotach, majstrowali dzidziory, szli do roboty bo ich kapryśne duperki miały coraz większe potrzeby. Oni stawali z rana przed lustrem aby sobie powiedzieć „pierdol swoje marzenia i zajawki i idź uszczęśliwić te sukę”. A ja chciałem być jak Rodney Mullen.  Zostawiali deseczki w domu i widywałem ich coraz rzadziej. Miałem na to trochę wyjebane bo najważniejsze było fikanie sztuczek na moim kawałku sklejki. Do czasu kiedy życie nie oznajmiło mi nagle: nie ma co wrzucić do gara, nalać do kubka i jeszcze te pieprzone rachunki. Zacząłem myślec na czym by tu zrobić trochę kapusty. Przeanalizowałem parę kwestii i doszedłem do wniosku że tam gdzie są ludzie, tam jest hajs. Przypomniałem sobie też, że raz na rok drę mordę o tym że kopuluje ze świniami na jakiejś bitwie na słowa. Tam było zawsze w juchte wiary. Dlatego postanowiłem, że zacznę robić muzykę.......I tak to właśnie się zaczęło.




             

czwartek, 5 czerwca 2014

"Davoskdoctorowatości"


Oto chłopak, który małymi krokami podbija polską scenę muzyki elektronicznej. Jego styl jest inny, świeży. Nawet strona Popkiller musiała stworzyć nowe słowo by oddać charakter Jego twórczości. Miły, zabawny z dużym dystansem do siebie samego. Przeprowadzanie z nim wywiadu było dla mnie czystą przyjemnością, aż głupio, że chłopak sam się upomniał o to żeby o nim napisać. Nie wiem co więcej powiedzieć! Ten wywiad odpowie wam na kilka pytań, a na resztę odpowie Jego muzyka. 

K: W ostatnim wywiadzie powiedziałeś że wszystko zaczęło się przez ingerencje twojego ziomka, ale czy wcześniej w Twojej głowie był już pomysł aby zająć się tworzeniem muzyki?

DVD: No pewnie. Kilka lat przed tym jak zacząłem robić muzę, nagrywałem rap na „jamnika” z kuzynem. Były to teksty typowo humorystyczne. Dopiero potem nagrywaliśmy u mnie na komputerze do bitów robionych w ejayu. W gimnazjum był spokój od muzy, krótka przerwa od wszystkiego. W liceum zajawa wróciła, zacząłem znów robić hip-hop. W wakacje, za sprawą mojego znajomego na Fruity Loops. Gdyby nie pro-tipy jakie wtedy otrzymałem, dzisiaj pewnie byśmy nie rozmawiali. Precyzując odpowiedź na pytanie : Tak, od małego chciałem tworzyć coś swojego, być kreatywnym.

K: Gdy była już Twojej głowie wyrobiona świadomość muzyczna i obrałeś kierunek producencki,to od razu startowałeś z myślą tworzenia muzyki elektronicznej?

DVD: Początkowo chciałem być producentem stricte hip-hopowym, ale zrozumiałem, że wolę robić elektronikę. Od razu startowałem za to z jedną myślą - być najlepszym. W innym przypadku nie warto nawet zaczynać, chyba, że chcesz się frustrować, że robisz muzę już kilka lat i nadal nikt Cie nie slucha.

K: Masz może jakieś wspomnienie które cie bawi jak sobie o nim przypominasz?

DVD: Tak, moje pierwsze bity. To było serio mega słabe. Wtedy myślałem, że jestem całkiem niezły. Dzisiaj jest na odwrót - trochę ludzi propsuje, a ja wciąż myślę, że kaleczę, hah.

K: Wiadomo nie zawsze dni są dobre, co wtedy myślisz ?Co napędza Cię do tworzenia muzyki?

DVD: Głównym motywatorem jest chęć osiągnięcia czegoś więcej. Nasze życia są krótkie, większość czasu pracujemy albo śpimy. Ja podczas mojego pobytu wśród żywych chce zrobić coś niesamowitego, osiągnąć coś, by zostać zapamiętanym. Na pewno nie chce umrzeć jako zwykły, przeciętny obywatel, który zgnił w biurze. To jest główny motor napędowy. Chęć wykorzystania życia na maksa, podzielenia się z innymi swoją muzą, osiągnięcia czegoś wybitnego. Gdy mam gorsze dni, a mam je często, wtedy myślę, że to naturalne i że trzeba być w tej branży silnym. W muzyce nie ma miejsca dla słabych.

K: Gdy słuchasz projektów stworzonych przez siebie, co o nich myślisz? Jesteś zazwyczaj zadowolony?

DVD: To skomplikowane pytanie. Podczas robienia muzyki na komputerze w odróżnieniu od grania na przykład na gitarze w zespole, samemu miksuje się ścieżki, układa wszystkie instrumenty, wymyśla harmonię. Sprowadza się to do tego, że słyszę daną pętle bębnów i syntezatora jakieś 1000 razy, przez cały proces wymyślania, miksowania i edytowania materiału. To sprawia, że często nie jestem w stanie określić, czy jest to nadal atrakcyjne dla słuchacza. Dlatego tak dużo artystów mówi, że nie słucha swoich płyt. Na pewno myślę, że to co robię jest w dużej mierze oryginalne, nie chce być niczyją kopią, chce stworzyć unikalny styl, nie być do nikogo podobnym. Chce, żeby to mnie i mój styl naśladowano. To wyznacznik bycia dobrym producentem - własna „stylówka”.

K: Rap w Twoim wykonaniu. Czy jest to tylko dodatkowy projekt czy chcesz na poważnie wjechać na scenę z swoimi wokalami?

DVD: Stare czasy, tylko dla znajomych. Dzisiaj nie interesuje mnie polski hip-hop, oprócz kilku wykonawców, którym postanowiłem wysłać swoje podkłady. Na pewno nigdy już nic nie nagram i nie żałuję, że kiedyś coś nagrałem. Zagraliśmy kiedyś z kolegą koncert rapowy i było super, fajne przeżycie. Dzisiaj niestety z rapu w Polsce zrobiła się taka wioska, że szkoda mi czasu i energii na to. Z polskiego polskiej rap sceny podoba mi się to co robi Guzior, kilku znajomych. Chciałem też zrobić numer z Gedzem. Myślę, że coś takiego w końcu powstanie, bo już jeden numer powstał, może wjedzie na SJS mixtape. Oprócz tego Wac Toja ( najlepsze refreny i głos w polskim rapie). O, jeszcze Vic, czy Kobik, to są super spoko ludzie. Vic robi takie fajne rzeczy na poziomie, że głowa mała.

K:Strona Popkiller w jednym z swoich artykułów napisała o Tobie, po wystapieniu w serii „Flip That Shit”. Padły wtedy słowa że potrafisz zrobić wszystko nawet: „…hip-hop z domieszką "davoskdoctorowatości" „. Tu pojawia się moje pytanie, czym jest ta "davoskdoctorowatość" w klimatach hip-hop’owych które tworzysz? Co tak bardzo wyróżnia Twoje kawałki że trzeba było użyć specjalnego słowa, by to w jakikolwiek sposób to określić?

DVD: Może to, że nie są czysto hip-hopowe. Tylko bardziej elektronika, witch-house. Może to, że zacząłem pakować syntezatory na potęgę, takie grube i charczące, jakieś pojebane wokale. Ogólnie tak jak mówiłem wcześniej, to określenie mnie bardzo cieszy, bo świadczy o tym , że moje prace nad stylem nie idą na marne. Bo po co być kopią DJ-a Premiera, po co robić znowu bit w oparciu o klasyczny sampel i bas. Można złamać rytm, dać coś od siebie i zrobić zupełnie nową rzecz, samodzielny kawałek, dać to wokalistce. Bycie beatmakerem, tylko i wyłącznie, to ograniczanie siebie. Dlatego tak dużo producentów startowało w garażu, robiąc kolegom bity, a potem zaczęli tworzyć elektronikę, być dj-ami czy inżynierami audio, bo pragnęli rozwoju. Ja pragnę rozwoju bardziej niż czegokolwiek i inwestuje w siebie pieniądze, czas, wiedzę. To moja droga do osiągnięcia wysokiego poziomu. Chce stawiać poprzeczkę wysoko.

K: Doszukałam się również projektu z artystą który na obecnej scenie polskiego hip-hop’u jest dosyć kontrowersyjny. Wiele osób twierdzi że jego wiek nie jest odpowiedni do tekstów jakie pojawiają się w jego utworach. Inni twierdzą że ma dobry start, wie jak się sprzedać, wbija się w rynek. Dla wielu osób jest jedynie pożywką do kręcenia „beki”, a chodzi mi tu oczywiście o GreenGrenade. Jak to się stało że nawiązaliście współpracę? Dlaczego akurat ten artysta? Jaki miałeś do tego stosunek? Myślisz nad stworzeniem większego projektu? Jak sam postrzegasz go jako artystę na polskiej scenie muzycznej?

DVD: Parę osób zarzuciło mi, że próbuje się wylansować na Green Grenadzie. Jednak z tego co wiem za moim przykładem, jak i za przykładem Żwirka (swoją drogą robi dobre bity, sprawdźcie) poszło też całkiem sporo innych producentów. Nie zrobiłem tego dla promo, bo jak już mówiłem, średnio mnie polskie środowisko rapowe interesuje. Do kolaboracji doszło poprzez facebooka, podesłałem Xavierowi bit, spodobało mu się - nagrał. Fajnie, on kiedyś będzie dobre rzeczy robił. Całego projektu raczej nie chciałbym zrobić, ale jeszcze jeden track na płytę, czemu nie. Ja mam luźne podejście do życia i muzyki, nie wczuwam się, za to skupiam się na swojej pracy i doskonaleniu siebie.

K: Wiemy już że jesteś artystą incognito. Dbasz o to by Twój wizerunek był pożywką dla naszej wyobraźni, ale również grasz wiele koncertów. Jak to wygląda z robieniem zdjęć? Czy nosisz jakąś maskę/ bandamkę która zasłania Ci twarz?

DVD: Jak gram Dj set, to jestem całkowicie odsłonięty, chociaż może coś tam będę zakładał, żeby stworzyć fajny wizerunek sceniczny. Generalnie moja twarz to nie jest jakaś wielka tajemnica. Po prostu nie chcę, żeby ktoś słuchał mnie przez pryzmat tego, że jestem atrakcyjny. Jak wiem, dziewczyny często jarają się jakimś wykonawcą, bo jest przystojny. Ja nie wiem, czy bym się podobał, pewnie tak, ale wolę, żeby ludzie oceniali mój skill, a nie urodę. Zresztą kim ja jestem, żeby wklejać swoją twarz? Dzisiaj panuje kult siebie, ludzie wrzucają miliony selfie na facebook’a. Ja wyznaje kult umiejętności, a moja twarz jest dla mojej dziewczyny.
Jak ktoś chce mnie poznać - zapraszam na imprezę, jestem mega otwarty na znajomości, kocham ludzi, uwielbiam poznawać nowe osoby :) Wystarczy wejść na mój profil i obczaić gdzie gram. Zresztą umawiam się z ludźmi z internetu i jestem zawsze pozytywnie zaskoczony! Kocham was wszystkich!

K: Czy właśnie Twój wizerunek Incognito został stworzony z myślą jakiegoś przyszłościowego projektu? Chodzi o to czy np. masz jakieś plany z tym związane. No wiesz wielka kariera, ostatni album i tu takie „bum” odsłaniasz wizerunek. Żegnasz scenę z klasą!

DVD: Nigdy nie pożegnam sceny, żywy. Dzień pożegnania to będzie dzień mojej śmierci. Nie planuje kariery, po prostu chce nagrywać dobre, najlepsze albumy, jakie potrafię. Robić wszystko najlepiej, jak umiem, jednocześnie wspinając się do góry. Ja to polski Jody Highroller! Wracając jeszcze do wizerunku - podobnie jak Burial, mam wyjebane. On się pokazał, pokazał że żyje i coś tam robi. Po prostu nie interesuje go sława, w negatywnym tego słowa znaczeniu.

K: Czy możesz już powiedzieć coś więcej o projekcie „Internet Ghetto”?

Robi się! Mój manager Marcin z So.Far.Unknown Records załatwia wszystko. Płyta wyjdzie w invsbl, mastering damy profesjonaliście. Mocno wierze, że się uda!. Co do konkretów - będzie 10 kawałków, będzie w klimacie, nie będzie hip-hopowo, będą wokale chop'n'screw, nie będzie raczej tanecznie. Oczywiście płyta wyjdzie w formie fizycznej.

K: Ostatnie pytania oczywiście związane z marzeniem. Możesz wybrać dowolny festival na którym będziesz miał okazję zagrać, bądź miejsce! Gdzie by to było? Gdzie chciałbyś się pojawić ze swoją muzyką?

DVD: Małe marzenie -Opener, średnie marzenie -Boiler room, duże marzenie -Glastonbury. Obecnie - chciałbym zagrać na jakiejś dużej domówce, na bibie na basenie i w Rosji, Niemczech, Francji. W Rosji, bo tam czują klimat witch-housu. W Niemczech, bo fajnie i chciałbym zobaczyć Niemcy. We Francji - bo prestiżowo. Zresztą, co ja pierdolę. Wszystko jest w zasięgu!



piątek, 30 maja 2014

"Plan- Epka"

Dobre brzmienie tego gościa mówi samo za siebie. Nic dodać, nic ująć.

K:Czy jako dzieciak miałeś już zajawke na muzykę i przygodę na scenie? Jak to się zaczęło? Co było impulsem który sprawił że to właśnie rap ?

A:Jakoś naturalnie to wyszło. Raczej jako mały dzieciak nie miałem na to jazdy, na scenie też w życiu, nigdy się do tego nie paliłem, zawsze byłem wycofany, gdzieś tam z boku zajęty swoimi zajawkami.

K:W duchu jakiej muzyki się wychowywałeś? Czy od zawsze towarzyszył Ci rap ?

A: Będąc bardzo mały byłem karmiony muzyką elektroniczną, sam nie wiem jak to dokładnie określić. Głównie rzeczy pokroju Music Instructor. W czasach podstawówki, początek gimnazjum pojawił się rap i do niedawna tylko rap się liczył. Od niedawna otwieram się również na zupełnie inne brzmienia.

K: Opowiedz kilka słów o tym co tworzysz? Czy uważasz że jesteś utalentowanym artystą? Wybijasz się ponad przeciętną?

A:Staram się bawić muzyką, chciałbym dojść do takiego momentu życia w którym będę miał możność zabawy formą . Współpracy z artystami nie koniecznie wywodzącymi się z rapu, Osób które na pierwszy rzut oka nie pasują do tego co robię. Co do samooceny jestem raczej krytyczny wobec tego co robię . Może nie bardzo, ale na pewno trochę od siebie wymagam.

K: „Bootleg” to projekt który powstał w 2013 roku. Opowiedz coś więcej o nim. Z Kim miałeś przyjemność go tworzyć? Jak przebiegała praca nad nim ?

A: Bootleg to nazwa odrobinę na wyrost . Po prostu pewna grupa ludzi pisało do mnie, bym wrzucił na serwer ten albo tamten numer, który wcześniej opublikowałem, by mogli to pobrać, więc, żeby ułatwić temat, odszukałem wszystkie numery, które puściłem w 2013, dodałem jeden czy dwa niepublikowane i wrzuciłem. Bez jakiejkolwiek promocji, okładki, tracklisty, patronów. Zwykła paczka z numerami, które można znaleźć w necie. Pracowałem nad nimi spontanicznie. Powstawał numer, opublikowałem.

K: W jakich projektach miałeś okazję brać udział? Z kim współpracowałeś? Z jakich projektów jesteś dumny?

A: Od momentu ukazania się „Tylko po to” zostałem zaproszony na kilka płyt producenckich mniej lub bardziej znanych producentów. Lecz przez moje rapowe zamulenie nie dograłem się do żadnej z nich. Miałem wielką przyjemność zrobienia numeru na płytę Kosa/Adiss  na bicie Jeża razem z Chokiem. Fajnie wyszło… podobno. Wielką przyjemność sprawiają mi też spontaniczne numery z moimi ludźmi jak numeru z Poważnym, Ubaj. Ostatnio został wrzucony kawałek z Szo oraz numer z Warszawskim, który wyszedł kilka dni temu. Oba na bitach Stevena. Czysta zajawka, fajna współpraca.

K:Jak odbierana jest twoja muzyka ? wiele grywasz ?

A:Nie gram koncertów w ogóle, bo nie mam propozycji, nie ten fame. Z resztą, chyba i tak bym odmawiał. Nie chce mi się, nie mam czasu i zajawki na to. Druga sprawa, że tych moich numerów to tyle jest nagranych, że bym może z 10 minut koncertu zagrał. Co do odbioru to tak sam o jak z koncertami. Za mały fame, żeby się hejterów osobistych dorobić, ale pewnie wszystko przede mną.

K:Jakie plany na przyszłość ? marzenia? Projekty?

A:Plan – Epka do końca roku może wcześniej, jak się uda oczywiście. Marzenie jedno, żeby w końcu Liverpool zdobył Mistrza Anglii...rapowych nie mam.

K:Z kim najbardziej chciałbyś nawiązać współpracę ?

A:Z Flojdem i Haju Hajsem.

Zdjęcie nieco tajemnicze zostało zrobione podczas tworzenia projektu dla naszej strony. Niech podziała tutaj wasza wyobraźnia!






                                            
                                                     Dziękujemy za udzielenie wywiadu.

środa, 28 maja 2014

"Ailo"

Niedawno natknęłam się na re.inc label. Wytwórnia która stawia na młodych oraz  zdolnych, jest kopalnią świeżej muzyki. Moją uwagę zwróciło kilka artystów, w tym właśnie ta dziewczyna. Pomyślałam że warto przedstawić Ailo i tym samym odbić trochę od typowo hip-hop'owych klimatów.

K: Na początek trochę nietuzinkowe pytanie. Jak postrzegasz samą siebie, jako osobę i artystkę?

A:
 To akurat ciężkie pytanie. Jestem normalną dziewczyną z małego miasta z dość twardym i konkretnym charakterem , którą w życiu kieruje pasja. Ciężko jest mi mówić o samej sobie - wole otwierać się w piosenkach.

K: Jak to wszystko się zaczęło?

A: To nie był żaden zaplanowany pomysł, to impuls. Czysta potrzeba rozwijania swojej pasji. Bez tego czuje się niespełniona ,nieszczęśliwa i pusta. Trudno byłoby mi to zostawić jeśli to w ogóle możliwe. Zaczęło się spontanicznie. Od jednej piosenki pt "Serce" , którą miałam schować do szuflady. Muzycznie działam już od wielu lat w różnych projektach, ale dopiero teraz czuje że robię to co naprawdę chce.

K: Skąd pomysł na Ailo?

A: Ailo to ja. Rodzina, bliżsi znajomi i przyjaciele tak się właśnie przeważnie do mnie zwracają. To nic wymuszonego ani żadna kreacja.

K: . Czy już w dzieciństwie byłaś umuzykalnionym dzieckiem? Lubiłaś oglądać „ Od przedszkola do Opola”?

A: Miałam różne zapędy muzyczne. Chyba zaraziła mnie tym moja siostra, która również śpiewała wiele lat. Co do "Od przedszkola do Opola" - tak byłam fanką

K: Skąd pomysł na tworzenie takiego gatunku muzycznego? Jak byś go sama określiła?

A: Nie wiem do końca co to za gatunek i nie wiem czy mogę się zamknąć i określić w jednym stylu. Raczej nie bo lubię bawić się muzyką. Wchodzę teraz w szereg różnego rodzaju kolaboracji z różnymi producentami i mogę zapewnić ze jest tam zarówno motyw muzyki hausowej  jak i dużo elektroniki i czarnego brzmienia. To co najbardziej na mnie wpływa to wszystko to czego aktualnie słucham.

K:Skąd biorą się inspiracje do pisania tekstów? Czy wszystkie zostały napisane przez Ciebie?

A: Wszystkie teksty piszę sama. Wychodzę z założenia, że tworząc coś chce w tym uwiecznić część siebie, a nie byłoby tak gdybym wyręczała się kimś w tej kwestii. Poza tym uważam, że wpływa to też na autentyczność twórczości danej osoby. Jeśli chodzi o mnie to po prostu: lubię pisać. Sprawia mi to wielką przyjemność i pozwala się czasami rozładować. To obok śpiewania moja druga pasja. Nie zajmuje mi to wiele czasu i nie męczę się przy tym.

K: Jak powstał pomysł na projekt z Bitykradnę? Jak to się zaczęło? Skąd pomysł? Kto pracował przy wydaniu tego albumu? Jak sama oceniasz efekt ?

A: Spontanicznie i tak naprawdę nieoczekiwanie! Całkowicie nie spodziewaliśmy się, ze z jednego numeru , który powstał od tak, a była to "Skóra" przeskoczy to na taki level. Chyba dzięki temu właśnie jest to bardzo naturalne. Nikt tego nie planował, nie rozkminiał - po prostu to zrobiliśmy. Mieliśmy bardzo dobry wpływ na siebie jeśli chodzi o inspiracje. Muzyka Bitykradne bardzo wpasowuje się w stylistykę , która ja osobiście lubię. Czuje się w niej naturalnie i swobodnie. EP bo to nie album zostanie  wydana nakładem  re.inc label . Nie jestem związana z tym label’em, ale Darek po usłyszeniu dwóch  singli zdecydował się zainwestować w temat. Ep’kę można zakupić na stronie www.re.inclabel.pl/cds . Ocenę pozostawiam słuchaczom. Ja nie jestem obiektywna, ale mi się podoba.

K: Jakieś sprecyzowane plany na przyszłość? Dalej chcesz brnąć w muzykę?

A: Jak najbardziej nie zamierzam przestawać. Jakiś czas temu na moim fanpage na facebook’u  zamieściłam tekst o tym, ze nigdy nie czułam się tak silna i raczej nic nie jest w stanie mnie powstrzymać. Projektów jest sporo, ale jakie będą tego wszystkiego efekty przekonamy się w przyszłości. Po prostu chce robić to co kocham by móc zawsze mieć poczucie bycia spełnioną i szczęśliwą kobietą.

                       
                       

Dziękujemy za udzielenie wywiadu.

poniedziałek, 26 maja 2014

"KATO, kompletnie niezwiązany ze Śląskiem"

Miałam okazję porozmawiać z Kajetanem na różne tematy (w tym wymianę poglądów muzycznych). Mało z którym artysta nawiązuje "nić porozumienia", a w tym przypadku bardzo szybko ona powstała. Nadsyłając wiadomość, liczyłam że zdobędę wywiad z całkiem utalentowanym artystą. Tak też się stało, ale w gratisie otrzymałam kilka poglądów na świat, które otworzyły moje oczy. Do tego jest to człowiek z niesamowitym poczuciem humoru i dystansem do siebie samego. Zapraszam tym krótkim wstępem na wywiad z KATO!


K: Jak wyglądał Twój początek? Jak to wszystko się zaczęło? Czy był jakiś konkretny impuls który sprawił ze zająłeś się właśnie tworzeniem projektów muzycznych?


KATO: Mój początek nie różnił się chyba specjalnie od tego jak zaczynali inni. Może z tym wyjątkiem że nie miałem rapujących kolegów, ani nikogo kto na starcie pomagałby mi się rozwijać. Dzięki temu nie byłem narażony na żadne wpływ w tym co ,,Tworze". Sam początek był tylko i wyłącznie kwestią nudy oraz nadmiaru wolnego czasu, a zawsze lepiej robić ze sobą coś kreatywnego. Chęć przekazania emocji, zmieniania świata czy imponowania koleżanką były na dalszych miejscach, o ile w ogóle były. No Może poza Koleżankami.

K:Pamiętasz swój debiut i pierwsze kroki na scenie?

KATO: Swój debiut sceniczny miałem w 2 klasie szkoły podstawowej. Śpiewałem jedną z końcowych zwrotek kolędy przebrany w białą szatę, a na głowie miałem białą perukę - Archanioł Gabriel. Po czasie zrozumiałem, że dostałem tę role tylko dlatego, że organizowały to koleżanki mojej mamy. Ale tak naprawdę od zawsze chciałem występować na scenie. Brałem dezodorant w dłonie i odgrywałem w pokoju koncerty. Chodziło chyba tylko o to żeby nie być zwykłym, chciałem wybić się z tłumu. W późniejszym okresie moja kariera rozwinęła się występy  na różnego rodzaju apelach szkolnych czy przedstawieniach.

K:Czym jest dla Ciebie to co tworzysz? Jak to wszystko odbierasz?

KATO: Rap jest dla mnie zabawą, swego rodzaju przygodą. Czymś co na chwilę obecną jest dla mnie przyjemnością.  Nie mam żadnych obowiązków wobec Niego. Nie jest dla mnie priorytetem wyciągnięcie z tego pieniędzy. Owszem, chciałbym, ale równocześnie wiem że poradzę sobie bez tego. Pozwala mi to być uczciwym wobec siebie. Trzymać się swoich zasad które nakreśliłem, nawet jeśli nie wszystkim się one podobają.

K: A gdybyś miał powiedzieć kilka słów o samej muzyce która wychodzi spod Twoich rąk?

KATO:  Robię miłe i szczere rzeczy. Może trochę smutniejsze od innych.

K: Stworzyłeś bardzo ciekawy muzyczny projekt z TEKEN’em pt.: ,,Nie ma W Nas Bohaterów"  o którym możemy się dowiedzieć googlując was w Internecie. Ale czy oprócz tego brałeś udział w jakiś ciekawych projektach?

KATO: Przed ,,Nie ma W Nas Bohaterów", powstał również projekt z  CRIME. Wypuściłem także kilka solowych płyt o których nikt nie pamięta, a nawet o Nich nie wie, więc nie ma czym mówić. Zostałem  również zaproszony na kilka projektów. Można będzie mnie usłyszeć na płytach producenckich Ironica, Cygi czy NaŻartego oraz na płycie Brozku x Wolus. Teken również z tego co się orientuje będzie produkował kilka numerów na płyty innych raperów. A jako duet KATO & TEKEN  udzieliliśmy się na składance ,,Swag jak Skurwysyn 2"

K: Jak powstał wyżej wspomniany duet z TEKEN’em? Jak się poznaliście i jak przebiega wasza współpraca?

KATO: Poznaliśmy się przez Internet. Przez fakt że jesteśmy z tego samego miasta to bardzo szybko znajomość  przeszła do świata realnego. Początkowo współpraca miała się ograniczyć do jednego wspólnego numeru, a rozłożyła się na lata. Pracuje nam się bardzo dobrze. Naszej współpracy najbardziej chyba sprzyja to że na pierwszym miejscu jesteśmy przyjaciółmi, a dopiero potem zespołem. Rap to tylko dodatek do naszej relacji. A Nie jego trzon. Muzycznie staramy się nie ograniczać wyłącznie do siebie. Żeby była muzyczna chemia miedzy nami musimy zatęsknić za sobą. Musi nadejść chęć stworzenia czegoś wspólnie, bo kiedy robi się coś na siłę to nie wyjdzie z tego nic dobrego. Obracamy się w dość hermetycznym środowisku do którego co jakiś czas dołączają pojedyncze jednostki. Mimo czasem całkowicie innych poglądów  nas podobne podejście do Muzyki. Wiemy co jest gównem i nie boimy się tego wyśmiać. Rap nigdy jeszcze nie był tak śmieszny jak teraz.

K: Jak wygląda sprawa koncertowa? Jak jesteś odbierany przez publiczność?

KATO: Jako duet z TEKEN’em zagraliśmy trochę koncertów w mniejszej niż powinniśmy ilości miast. Ciągle uczymy się grać koncerty, co nie znaczy że gramy je źle, mimo wątpliwych korzyści z tego staramy się podchodzić do każdego występu profesjonalnie i przygotowani na tyle dobrze na ile nam pozwala czas. Nie sztuką dzisiaj jest grać dobrze koncerty na tle innych raperów. Wystarczy nie być napierdolonym jak szmata, co przy mojej abstynencji nie jest żadnym kłopotem. Ludzie odbierają nas różnie. Na szczęście Nigdy nie zdarzyły się żadne przykre sytuacje. Nie słyszałem wyzwisk na scenie, nie widziałem „środkowych palców” nad tłumem. Wszędzie gdzie gramy jesteśmy przyjmowani ciepło i z sympatią, a jedyne na co można czasami narzekać to frekwencja, chociaż z tym też jest coraz lepiej. Zapraszamy organizatorów do „biznesowego stołu”.

K: Jakieś ciekawe projekty w fazie przygotowań?

KATO: Jesteśmy z TEKEN’em  na Etapie tworzenia kolejnej płyty, która bardzo powoli powstaje w naszych domach. Wstępnie myślimy o tym aby wyszło to na Lato 2015 na wydanie tej płyty. W międzyczasie tworzymy sporo luźnych numerów w różnych  konfiguracjach i kolaboracjach.

K: A jakiś sprecyzowane marzenia na chwilę obecną?

KATO: Marzeń muzycznych aktualnie nie mam. Jak coś postanowię to zrobię wszystko by do tego dojść, samo powodzenie jest celem drugorzędnym, ważne żeby było o co walczyć.

K: Z jakim artystą najbardziej chciałbyś stworzyć wspólny projekt?

KATO: Jeśli Chodzi o raperów to mam kilka swoich fanaberii. Cieszy mnie fakt że coraz więcej z Nich zaczyna być na wyciągniecie ręki, więc zamiast o Nich opowiadać to radziłbym poczekać, a w niedalekiej przyszłości kolaboracje z różnymi raperami  będą odpowiedzią na to pytanie. Bardzo lubię otaczać się muzykami, ludźmi muzycznie bardziej ogarniętymi niż ja. Czuje wtedy w tym co tworzymy jakąś wartość artystyczną, czuje że jest to trochę mniej prymitywne muzycznie. Bardzo chciałbym zrobić coś z niezwykle utalentowaną wokalistką Aleksandrą Złoczewską, kilka razy miałem okazje usłyszeć ją na żywo i jeśli będzie się rozwijała w takim tempie jak do tej pory, to za parę lat wszyscy będą znali jej nazwisko. Tak!  Kato+Aleksandra Złoczewska to taka moja mała muzyczna zachcianka .  


                     
KATO x TEKEN

                   

Poprosiłam KATO o podesłanie mi kilku zdjęć, które mogłabym opublikować wraz z wywiadem. Licząc że otrzymam zdjęcia z koncertu bądź podczas tworzenia projektu, w odpowiedzi dostałam dwa całkiem zabawne zdjęcia. Wstawiam jedno, drugie pozostawię do użytku własnego.      

       
  Dziękuję KATO za udzielenie mi wywiadu.

"Na dobry początek"

Cześć wszystkim! Prace nad blogiem trwały nieoczekiwanie długo, ale w końcu mamy platformę, na której bez większych trudności możecie czytać o młodych artystach. Jak widać, rozwijamy naszą stronę o nowe pomysły. Mam nadzieję, że kolejny projekt za który się zabieramy, pozytywnie was zaskoczy. A teraz nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam pozytywnych doznań, podczas czytania kolejnych postów.