Kiedy miałem tylko zajawkę… To codziennie rano zabierałem ze sobą deseczkę, zrywałem się ze szkoły i tłukłem sztuczki po 8 godzin dziennie, no chyba że to był weekend, to wtedy jeździłem po 12 godzin. Niebo było wtedy bardziej niebieskie, trawa zielona, a wódka sponiewierała jak nigdy przedtem. Miałem zajebistych ziomeczków. Lata mijały, a oni zaczęli się wykruszać, zaczynali nowe rozdziały w swoich żywotach, majstrowali dzidziory, szli do roboty bo ich kapryśne duperki miały coraz większe potrzeby. Oni stawali z rana przed lustrem aby sobie powiedzieć „pierdol swoje marzenia i zajawki i idź uszczęśliwić te sukę”. A ja chciałem być jak Rodney Mullen. Zostawiali deseczki w domu i widywałem ich coraz rzadziej. Miałem na to trochę wyjebane bo najważniejsze było fikanie sztuczek na moim kawałku sklejki. Do czasu kiedy życie nie oznajmiło mi nagle: nie ma co wrzucić do gara, nalać do kubka i jeszcze te pieprzone rachunki. Zacząłem myślec na czym by tu zrobić trochę kapusty. Przeanalizowałem parę kwestii i doszedłem do wniosku że tam gdzie są ludzie, tam jest hajs. Przypomniałem sobie też, że raz na rok drę mordę o tym że kopuluje ze świniami na jakiejś bitwie na słowa. Tam było zawsze w juchte wiary. Dlatego postanowiłem, że zacznę robić muzykę.......I tak to właśnie się zaczęło.
sobota, 1 listopada 2014
"Chciałem być jak Rodney Mullen"
Gospel
to postać, której chyba nie muszę nikomu przybliżać. Każdy zna niemal kultowy
utwór „Hyc o podłogę”. Ekscentryk, kompletnie oderwany od rzeczywistości. Albo
się go lubi, albo twierdzi że to „pojeb”. Sama osobiście kilka lat temu byłam
wielką zwolenniczką mixtape’u „Piski, zyski i wytryski”. Według mnie,
wydawnictwo to posiada jedną z lepszych okładek wśród płyt rapowych ostatnich
lat. A potem były Młode Wilki i kolejny mixtape, który już niespecjalnie
zapisał się w mojej pamięci. Tego artystę cechuje duży dystans do samego
siebie. Często możemy spotkać się z następującym opisem jego osoby: „Gospel to
znany hodowca trzody chlewnej, psychopatyczny wariat wykorzystujący dorosłe
maciory seksualnie.”. Pomimo statusu wysoko postawionej ryby w polskim przemyśle
muzycznym, znalazł czas i odpowiedział na proste pytanie, jak to było kiedy
miał tylko zajawkę.
Kiedy miałem tylko zajawkę… To codziennie rano zabierałem ze sobą deseczkę, zrywałem się ze szkoły i tłukłem sztuczki po 8 godzin dziennie, no chyba że to był weekend, to wtedy jeździłem po 12 godzin. Niebo było wtedy bardziej niebieskie, trawa zielona, a wódka sponiewierała jak nigdy przedtem. Miałem zajebistych ziomeczków. Lata mijały, a oni zaczęli się wykruszać, zaczynali nowe rozdziały w swoich żywotach, majstrowali dzidziory, szli do roboty bo ich kapryśne duperki miały coraz większe potrzeby. Oni stawali z rana przed lustrem aby sobie powiedzieć „pierdol swoje marzenia i zajawki i idź uszczęśliwić te sukę”. A ja chciałem być jak Rodney Mullen. Zostawiali deseczki w domu i widywałem ich coraz rzadziej. Miałem na to trochę wyjebane bo najważniejsze było fikanie sztuczek na moim kawałku sklejki. Do czasu kiedy życie nie oznajmiło mi nagle: nie ma co wrzucić do gara, nalać do kubka i jeszcze te pieprzone rachunki. Zacząłem myślec na czym by tu zrobić trochę kapusty. Przeanalizowałem parę kwestii i doszedłem do wniosku że tam gdzie są ludzie, tam jest hajs. Przypomniałem sobie też, że raz na rok drę mordę o tym że kopuluje ze świniami na jakiejś bitwie na słowa. Tam było zawsze w juchte wiary. Dlatego postanowiłem, że zacznę robić muzykę.......I tak to właśnie się zaczęło.
Kiedy miałem tylko zajawkę… To codziennie rano zabierałem ze sobą deseczkę, zrywałem się ze szkoły i tłukłem sztuczki po 8 godzin dziennie, no chyba że to był weekend, to wtedy jeździłem po 12 godzin. Niebo było wtedy bardziej niebieskie, trawa zielona, a wódka sponiewierała jak nigdy przedtem. Miałem zajebistych ziomeczków. Lata mijały, a oni zaczęli się wykruszać, zaczynali nowe rozdziały w swoich żywotach, majstrowali dzidziory, szli do roboty bo ich kapryśne duperki miały coraz większe potrzeby. Oni stawali z rana przed lustrem aby sobie powiedzieć „pierdol swoje marzenia i zajawki i idź uszczęśliwić te sukę”. A ja chciałem być jak Rodney Mullen. Zostawiali deseczki w domu i widywałem ich coraz rzadziej. Miałem na to trochę wyjebane bo najważniejsze było fikanie sztuczek na moim kawałku sklejki. Do czasu kiedy życie nie oznajmiło mi nagle: nie ma co wrzucić do gara, nalać do kubka i jeszcze te pieprzone rachunki. Zacząłem myślec na czym by tu zrobić trochę kapusty. Przeanalizowałem parę kwestii i doszedłem do wniosku że tam gdzie są ludzie, tam jest hajs. Przypomniałem sobie też, że raz na rok drę mordę o tym że kopuluje ze świniami na jakiejś bitwie na słowa. Tam było zawsze w juchte wiary. Dlatego postanowiłem, że zacznę robić muzykę.......I tak to właśnie się zaczęło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)